POWIAT ŚREDZKI
Echo Średzkie

W ciągu jednej nocy ktoś zatruł milion pszczół

Martwe owady i próbki miodu zbadają toksykolodzy z Poznania fot.: pas

Około milion pszczół padło w Bogdanowie koło Kostomłotów. Ule zostały zdemolowane, a do środka wlano truciznę. Sprawę bada policja.

Pszczoły padły w ciągu jednej nocy. Pasieka należała do pszczelarza z Wrocławia Marka Horowskiego. Ule stały w pewnej odległości od gospodarstwa. Zginęło 29 pszczelich rodzin.

- Zobaczyłem miliony pszczół leżących pokotem przed ulami. To jest zbrodnia. Ktoś musiał wlać silną truciznę do każdego ula. Wyczułem dziwny zapach chemikaliów. Pasieka była ogrodzona. Ocalał tylko jeden ul, który stał z boku – relacjonuje Marek Horowski.

Sprawę zgłoszono policji. Martwe owady i próbki miodu zbadają toksykolodzy z Poznania. Całą sprawą zaskoczeni są mieszkańcy, którzy nie chcą się oficjalnie wypowiadać.

- Dla nas to duże zaskoczenie. Pasieki stały z dala od wsi. O sprawie dowiedzieliśmy się z mediów. Nie mam pojęcia, czy właściciel miał wrogów. Sporo ludzi udaje, że coś wie, ale nie chcą się oficjalnie wypowiadać – mówi Agnieszka Śladowska, sołtyska z Bogdanowa.

Kilka dni temu nieznani sprawcy otruli pszczoły w Wińsku niedaleko Wołowa. Dwa tygodnie temu rolnik z Lubelszczyzny stracił 90 procent pszczół. Padły z powodu zatrucia.

- Pszczoły można bardzo łatwo zatruć opryskami. Dziś sporo rolników musi ich używać, bo w przeciwnym razie stracą dotacje unijne. Zdarzały się przypadki nieświadomego zatrucia pszczół, ale jeśli to zrobili wandale to sprawa jest dla prokuratora – przyznaje Jerzy Nawara, właściciel pasieki Zuzia i producent miodu z Domaszkowa.

Nikt z mieszkańców nie zauważył niczego podejrzanego. Sprawcy nie ruszyli miodu, który znajdował się w pasiekach. Hodowcy skarżą się, że nie ma dostatecznych przepisów chroniących owady.

Jacek Bomersbach

REKLAMA