POWIAT ŚREDZKI
Echo Średzkie

Pytania mieszkańców póki co bez odpowiedzi. Będzie blokada drogi krajowej?

Specjalna sesja rady gminy Środa Śląska fot.: anbo

Zobacz wszystkie zdjęcia w galerii

Specjalną sesję zwołano na wniosek pięciu radnych. W jej trakcie zgromadzone na sali osoby miały otrzymać rzeczową informację na temat planowanej w strefie inwestycji. 

Sesja poświęcona była planowanej budowie zakładu serwisowania i naprawy silników lotniczych w sąsiedztwie firmy BASF. Na sali obrad zasiedli mieszkańcy, urzędnicy, przedstawiciele strefy ekonomicznej, starostwa powiatowego, straży pożarnej, a także reprezentanci inwestora. 

Prezentacja dotycząca inwestycji

W pierwszej części spotkania Maciej Rozkrut z firmy konsultingowej Ramboll Environ, która przygotowała raport oddziaływania inwestycji na środowisko. Powstał on na podstawie informacji udzielonych przez projektantów i technologów oraz danych pochodzących z analogicznych obiektów.

W prezentacji multimedialnej przygotowanej przez firmę konsultingową przedstawiono główne założenia planowanego przedsięwzięcia. Już na wstępie jej przedstawiciel poinformował, że mieszkańcy poruszyli większość interesujących ich tematów podczas trzech organizowanych wcześniej spotkań. Dodał także, że jego obecność podczas obrad jest mocno ograniczona w czasie. - Ze względów czasowych nie jestem w stanie uczestniczyć dziś w tak szerokiej dyskusji na sesji rady - dodał, po czym przeszedł do omawiania przygotowanej prezentacji.

- Inwestycja planowana jest po północnej stronie drogi 94 w sąsiedztwie istniejącego zakładu BASF, na terenie LSSE. Odległości od najbliższych zabudowań sąsiadujących wsi wynoszą od 930 metrów - jeśli mówimy o istniejącej zabudowie Juszczyna, do 1450 metrów - jeśli mówimy o Komornikach - mówił. Dodał także, że zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania terenu odległość od domów, które mogą powstać w przyszłości w Juszczynie, wyniesie 650 metrów.

Zakład obejmie swym zasięgiem obszar o powierzchni około 13,4 ha. - Będzie wykonany w dwóch etapach. W pierwszym zostanie wykonana część poświęcona serwisowaniu silników samolotowych. Będzie to budynek główny i pomocnicze, a także parking docelowo na około 700 samochodów - mówił przedstawiciel firmy Ramboll. W drugim etapie powstanie budynek komory testowej silników i powiązana z nim infrastruktura, w tym zbiorniki paliwa. - Ponad 5 ha stanowić będą tereny zielone, co stanowi około 40% powierzchni - dodał Maciej Rozkrut.

W dalszej części prezentacji przedstawiciel firmy Ramboll Environ przekazał, że na terenie firmy prowadzone będą serwisy i naprawy silników lotniczych. - Maksymalna, przewidziana przez inwestora liczba naprawianych silników wynosi około 250 rocznie, natomiast testów silników może być przeprowadzanych około 400 rocznie. Maksymalnie. Różnica wynika z tego, że niektóre silniki mogą być testowane kilkukrotnie - mówił. Przekazał także, że w ramach serwisu i naprawy prowadzony będzie demontaż silników, czyszczenie elementów, przegląd i naprawa oraz ponowny montaż. - W niektórych przypadkach przeprowadzane będą testy symulujące pracę silnika w locie - kołowanie, start, przelot. Inwestor zakłada, że budowa będzie prowadzona etapowo. - Czas od wbicia pierwszej łopaty do oddania obiektu do eksploatacji będzie wynosił około 2 lat. Drugi etap też będzie trwał około dwóch lat, przy czym dopuszcza się sytuację, że rozpocznie się on w okresie do dwóch lat od zakończenia pierwszego.

Maciej Rozkrut poinformował także, że jedynym powodem, dla którego ocena oddziaływania na środowisko jest wymagana jest fakt, że w zakładzie będą znajdowały się wanny procesowe o objętości przekraczającej powyżej 30m3. - Została także dokonana symulacja rozprzestrzeniania się hałasu w środowisku. Wyniki obliczeń wykazały, że na terenach sąsiednich miejscowości, na terenach chronionych akustycznie nie wystąpią żadne przekroczenia dopuszczalnych norm hałasu - zapewniał konsultant.

W kolejnym punkcie Maciej Rozkrut omówił elementy związane z zanieczyszczeniem powietrza. - Emisja żadnego z rozpatrywanych zanieczyszczeń nie będzie przekraczała standardów jakości powietrza. Co oznacza, że związane z funkcjonowaniem zakładu stężenia w powietrzu będą dla Państwa bezpieczne - mówił. Dodał także, że stężenie azotu co prawda będzie większe niż dopuszczalne, ale fakt ten będzie występować na tyle rzadko, że wedle firmy, która przygotowywała raport, nie będzie też stanowić żadnego zagrożenia.

Firma ustaliła także, że na terenie zakładu będzie wytwarzanych 47 rodzajów odpadów. Wedle zapewnień jej przedstawiciela nie będą one stanowić zagrożenia dla środowiska, ani zdrowia i życia mieszkańców.

Radni nie mieli zbyt wielu pytań

W pierwszej części obrad jedynym radnym, który zadał jakiekolwiek pytania, był Krzysztof Wnęk. Poruszył on temat ilości wody, która będzie niezbędna do funkcjonowania zakładu. - Jeśli chodzi o ilość wody, to zakładamy zużycie 270 m3 na dobę. Wynika to z zapewnień Średzkiej Wody o dostawie takiej ilości wody - odpowiedział przedstawiciel Ramboll Environ. - Na ile będzie uciążliwa ta działalność? - dopytywał radny Wnęk. - Mam tylko pięć minut, więc proszę o krótkie pytania. Nie stwierdziliśmy żadnych negatywnych oddziaływań na środowisko - skwitował Maciej Rozkrut.

W tym miejscu głos chciał zabrać jeden z mieszkańców obecnych na sali. Przewodniczący rady nie wyraził na to zgody, zwrócił się jednak do radnych. - Czy ktoś z panów radnych ma pytania? Żaden z rajców nie wyraził zainteresowania podjęciem dyskusji.

Organizatorzy protestu manipulują danymi”

Drugą prezentację zaprezentował były burmistrz Środy Śląskiej Lucjan Klim. W trakcie swojego wystąpienia przytoczył informacje znalezione w Internecie na temat współpracy pomiędzy General Electric i Lufhansą. Odniósł się także do treści rozpowszechnianej w Środzie Śląskiej i okolicznych miejscowościach ulotkach pn. „MROK”.

- Tylko z pobieżnych informacji i danych wynika, że autorzy - dlaczego anonimowi? - ulotek, listów do radnych i organizatorzy protestu manipulują danymi, przedstawiają nieprawdziwe i nieistniejące zagrożenia i sugerują istnienie nieokreślonych ryzyk - mówił były burmistrz. Przez dłuższą chwilę analizował zapisy ulotki przedstawiając kontrargumenty lub starając się udowodnić nieprawdę w nich zapisaną. - Centra te (zakłady serwisowania i naprawy silników lotniczych - przyp. red.) nie znajdują się na poligonach wojskowych, ani na pustkowiach - jak twierdzą autorzy ulotek i pism - tylko w pobliżu miast i osiedli mieszkaniowych w odległości ok 600 metrów - mówił. Odniósł się także do zarzutów dotyczących hałasu, jaki mógłby generować zakład. - Hałas w otoczeniu centrów nie będzie wynosił 140dB, jak straszą oponenci, bo to jest poziom hałasu startującego samolotu, a zakład ten to nie lotnisko - usłyszeli radni i mieszkańcy.

Lucjan Klim stwierdził także, że autorzy protestu straszą wybuchami zbiorników z paliwem wysokooktanowym. - Bardziej narażone na ryzyko pożaru i eksplozji są zwykłe stacje benzynowe, na których znajdują się etyliny – paliwa łatwopalne poprzez posiadanie niskich temperatur parowania, niż obiekty magazynujące paliwo do silników odrzutowych - argumentował. Krótko podsumował także zarzuty dotyczące ataków terrorystycznych, do których miałoby dochodzić na tym terenie. - Trzeba bardzo dużo złej woli i braku jakiejkolwiek dozy obiektywizmu, aby używać publicznie i w rozmowach prywatnych takiego argumentu - mówił.

W swojej wypowiedzi były burmistrz podkreślił także, że jeśli gmina i mieszkańcy będą przeciwko tego typu inwestycjom, wówczas tereny te staną się zaściankiem współczesnego świata. - Ja jestem za inwestycją, ale też i za skutecznym działaniem, które ograniczy lub zminimalizuje wszelkie ryzyka rozwoju cywilizacyjnego. I nie dajmy sobą manipulować - podsumował.

Wymuszona przerwa

Po nim głos chciał zabrać radny powiatu oraz sołtys Jastrzębiec Daniel Padewski, który ruszył w stronę mównicy, skąd wcześniej zabierał głos Lucjan Klim. Wówczas przewodniczący rady Kazimierz Grabowiecki powiedział krótko: - Proszę się nie popisywać - po czym wskazał mu miejsce dla mieszkańców, aby z tej pozycji radny przemawiał. Gdy nie przyniosło to oczekiwanego przez przewodniczącego efektu, a radny nadal stał za mównicą, ogłoszono przerwę. W tej chwili burmistrz Środy Śląskiej natychmiast wstał i wyszedł z sali obrad.

Po wznowieniu sesji w obronie sołtysa Jastrzębiec stanął radny Wnęk, który stwierdził, że Kazimierz Grabowiecki jednych wyróżnia, innych dyskryminuje. - Przed chwilą wypowiadał się pan Klim i on mógł skorzystać z miejsca przy mównicy. Natomiast sołtys, radny powiatowy już z tego miejsca przemawiać nie może - mówił. - Pan sołtys ma prawo z tego miejsca mówić, ale dziś prosiłem, aby mówił z miejsca, w którym siedział - odparł przewodniczący.

Głos mieszkańców

W dalszej części obrad głos zabierali mieszkańcy, wśród nich Elżbieta Sołtys z Juszczyna, która zwróciła uwagę, że w dokumentacji jest zapis o tym, że w fazie budowy zakładu zużycie wody będzie na poziomie 1000m3, a nie jak wcześniej zapowiedział Maciej Rozkrut 270m3. Dodała także, że w raporcie jest dużo błędów w wyliczeniach. - Nasz niepokój budzi zasób wód na terenie gminy Środa Śląska i obawa, że za parę lat zakład ten wyciągnie nam wodę - mówiła. Odpowiedział jej burmistrz Środy Śląskiej, który poprosił, aby wszelkie niejasności, czy braki w raporcie zgłaszać do urzędu miejskiego. - Zwrócimy się do firmy Ramboll Environ o przedłożenie stosownych wyjaśnień - mówił.

Raport sanepidu

Obok Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska we Wrocławiu swoją opinię na temat raportu wydać miał także średzki sanepid. Tak też się stało. Opinia była pozytywna. W oświadczeniu, które otrzymaliśmy od byłego już zastępcy burmistrza Środy Śląskiej podał on w wątpliwość, czy aby na pewno pracownicy placówki się z nim zapoznali. "Zastanawiające jest to, że trwało to tak krótko. Przecież raport środowiskowy przedstawiony przez firmę ma około tysiąca stron. Czy nikt zatem tego nie analizował?" - czytamy. O opinię sanepidu dopytywał w trakcie sesji także radny Bogucki. - Pisząc tą opinię opierałem się na raporcie, który tu był prezentowany. (...) Usłyszałem zarzut, że zbyt szybko to przeczytałem. Chcę podziękować, że tak sprawnie działam. W raporcie jest około 30 stron do zapoznania się, rzeczy istotnych. (...) Bazowałem na emisji zanieczyszczeń do środowiska i emisji natężenia hałasu. Skoro te wartości nie są przekroczone, to nie mam prawa nie uzgodnić tych decyzji. Gdybym wydał negatywną opinię, po prostu naruszyłbym prawo - mówił pracownik sanepidu.

Mieszkańcy mieli pytania. Nie usłyszeli odpowiedzi

- Nie jestem przeciwny rozwojowi strefy, ale mam wątpliwości co do tej firmy - mówił Daniel Padewski, który tym razem zabrał głos już ze swojego miejsca. W przemówieniu przytoczył fragment raportu mówiący o tym, że inwestycja będzie trwale oddziaływać na środowisko. Zadał także pytanie dotyczące poziomu hałasu. Nie otrzymał odpowiedzi, ponieważ przedstawiciela firmy konsultacyjnej już od dawna na sali obrad nie było. Głos zabrał wówczas burmistrz Środy Śląskiej, który podkreślił, że czas na zgłaszanie uwag i stawianie pytań zostaje wydłużony o kolejne dwa tygodnie. - Na te i inne pytania zostaną przygotowane odpowiedzi - zapewne przez pana Rozkruta lub innych specjalistów - mówił Adam Ruciński.

Dyskusja trwała jeszcze chwilę. Radny Wnęk podkreślił, że gdyby mieszkańcy byliby odpowiednio informowani zarówno o inwestycji, jak i o inwestorze, wówczas nie byłoby protestów. - Polityka chowania głowy w piasek spowodowała, że nabrzmiały tutaj mity, które trzeba obalać. I nie obala ich tutaj projektant, czy szef firmy, która robiła opracowanie. (...) Dostawałem sygnały, że w raporcie jest wiele błędów. Potęguje to przekonanie, że coś się ukrywa. Do tego dochodzi rezygnacja pańskiego zastępcy. To jak my mieszkańcy mamy patrzeć na to? - pytał. Poruszył także temat spotkania z mieszkańcami w Juszczynie i odbywającej się w tym samym czasie sesji rady gminy. W tym miejscu burmistrz Środy Śląskiej podkreślił, że nikt nie ustalał z nim tego terminu, natomiast sesja była zaplanowana już miesiąc wcześniej. Tłumaczył także, że jego milczenie w sprawie całej inwestycji wynikało z faktu podpisania klauzuli poufności. Przyznał także, że ucieszył go fakt, że doszło do nadzwyczajnej sesji, w trakcie której była szansa na wyjaśnienie niejasności, a szczególnie na podważenie tez zawartych w ulotce "MROK".

Atuty planowanej inwestycji

W dalszej części przemówienia mówił o pozytywnych stronach inwestycji. - To przede wszystkim 580 miejsc pracy, z czego 420 to pracownicy fizyczni. Reszta to administracja, inżynierowie, obsługa techniczna i personel zarządzający - mówił. Dodał także, że nowe miejsca pracy to szansa dla tych, którzy już pracują, ale chcą zmienić pracodawcę - czy to przez warunki pracy, czy ze względu na poziom wynagrodzeń. Odniósł się także do zarzutów, że w firmie pracę znajdą osoby z zewnątrz. Stwierdził w tym miejscu bowiem, że gminie zależy na nowych mieszkańcach, którzy najpierw mogliby znaleźć tu zatrudnienie, a następnie tu się osiedlić. Kolejnym atutem przemawiającym za tą inwestycją byłaby kwota podatków od nieruchomości, od budowli, czy nawet opłaty za wodę. Ostatecznie burmistrz oszacował, że rocznie kasa gminy mogłaby być zasilona kwotą około 2,3 mln złotych rocznie. - Czy to jest warte starań? Tak, to jest warte starań, bo to jest pół wartości żłobka, który wybudowaliśmy - kontynuował. - Przyciągnięcie takich marek jak największa firma świata General Electric, czy Lufthansa Technik, to ogromny prestiż, nie tylko dla gminy, ale dla regionu - dodał.

Miało być dobrze, dziś jest z tym różnie

W dalszej części obrad mieszkańcy poruszyli temat lokalnych firm, które już działają - jeśli nie na terenie strefy, to w jej sąsiedztwie. Sołtys Michałowa zwrócił uwagę na niskie wynagrodzenia i przede wszystkim na toksyny w powietrzu i w glebie, które te zakłady mogą generować. Odpowiedział mu burmistrz: - Nadchodzi czas, abyśmy się bacznie przyjrzeli tym zakładom, które mimo, że pierwotnie na papierze wymogi spełniały, w tej chwili je lekceważą, łamią wszelkie zasady ochrony środowiska i warunków pracy. Dodał także, że jeśli niektóre firmy faktycznie przekraczają normy, to może należałoby podjąć drastyczniejsze od kar finansowych kroki w postaci ich zamknięcia.

W dalszej części wypowiedzi zapowiedział wizyty studyjne w podobnym jak planowany u nas zakładzie w Niemczech. Pierwsza odbędzie się w najbliższy piątek 25 listopada.

Mikrofon w rękach mieszkańców

Wśród zabierających głos był sołtys Juszczyna, który powrócił na chwilę do sprawy organizacji spotkania z mieszkańcami w tym samym dniu, co sesja w Środzie Śląskiej. - Zarzuca mi się, że zostało źle przygotowane (...). Chciałbym powiedzieć, że nie wiedzieliśmy, że sesja jest w tym samym dniu. W formie pisemnej dostałam zawiadomienie o niej dopiero w poniedziałek (cztery dni przed spotkaniem - przyp. red.). Nie my wywołaliśmy tą burzę. Uważam, że wystarczyło poinformować nas, że jest sesja. Zadzwonić. Nie otrzymałem odpowiedzi w ciągu siedmiu dni od momentu dostarczenia zaproszenia. Uważam, że pan wywołał tą burzę brakiem jakiejkolwiek informacji - mówił sołtys.

Zaraz po nim mikrofon przejął Marek Ząbek, mieszkaniec Juszczyna, wiceprezes stowarzyszenia Ekologiczna Wieś, który już na początku podkreślił, że nie zgadza się z twierdzeniem burmistrza, że zmanipulowanie mieszkańcy zadawali chaotyczne pytania podczas spotkania w Juszczynie, do którego doszło 16 listopada (dzień przed sesją). - Pojawiło się szereg pytań, na które do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Eksperci powołani przez inwestora, których teraz tu brakuje, którzy powinni odpowiadać na zadawane pytania, którzy powinni nam szereg danych technicznych przedstawić nie zrobili tego - mówił. Dodał także, że spotkanie w Juszczynie było nagrywane. Poprosił, aby zapis w postaci protokołu został przekazany na ręce radnych i ci mogli ocenić, czy mieszkańcy są zmanipulowani.

W swoim przemówieniu mieszkaniec Juszczyna podkreślił także, że w trakcie dwóch dni spotkań zarówno burmistrz, jak i eksperci inwestora, informowali, że zużycie wody przez zakład będzie na poziomie 170 metrów sześciennych. Tymczasem - według jego wiedzy - z dokumentów podpisanych przez Adama Rucińskiego miałoby wynikać, że mowa jest o 270 metrach. - Czy my - mieszkańcy - mamy to udowadniać? Czy mieszkańcy mają być ekspertami i zrobić pracę za kogo? Za burmistrza? Zweryfikować dokumentację? Krótkie pytanie: raport jest dostępny na stronie - czy ktoś go przeczytał? - mówił patrząc na radnych. Podkreślił przy tym, że wydając tak ważne decyzje nie można opierać się na przypuszczeniach, ale na danych technicznych. - Ten dokument jest wadliwy - wskazywał w dalszej części. Dodał także, że w trakcie spotkań z mieszkańcami Maciej Rozkrut na pytanie o to, czy na terenie zakładu będzie przetrzymywany wodór odparł, że to bzdury, demagogia. - Byłem zobowiązany wskazać, że w raporcie przez niego przygotowanym jest zapis, że tego wodoru będzie wykorzystywane 48 tysięcy metrów sześciennych. Dziś pan Rozkrut uciekł, bo wiedział, że te pytania nadal będą zadawane – informował Marek Ząbek. Podkreślił także, że konsultanci ze strony eksperta nie wiedzieli w czym ten wodór będzie przechowywany.

Mieszkaniec Juszczyna nawiązał także do wizyty burmistrza i radnych w zakładzie w Niemczech. W tym momencie podkreślił, że zakończyła się ona przed uruchomieniem silnika, bo panowie chcieli wrócić za dnia, tak więc nie czekali. Dodał także, że tam serwisowanych jest 150 silników, w gminie Środa Śląska będzie ich 400. - I nie wiemy jakie to będą silniki. A to pierwsza, podstawowa informacja techniczna: jakie typy silników, jakie ilości o jakich parametrach. W Świętem podano, że będzie tylko jeden rodzaj silnika, podano jego numer. W Juszczynie poinformowano, że podano dane hipotetycznego, najgorszego. (...) Jest mnóstwo rzeczy niewyjaśnionych. Nie zgodzę się z pana stwierdzeniem (burmistrza - przyp. red.), że już jest po spotkaniach i mieszkańcy nie mają żadnych wątpliwości. Tych wątpliwości jest jeszcze więcej.

Zwrócił uwagę także na to, że sam proces prowadzenia sprawy przez urząd miejski jest wątpliwej jakości - dokumenty wpłynęły we wrześniu, natomiast strony zostały poinformowane pod koniec października. Na końcu swojej wypowiedzi skierował swoje słowa do burmistrza i radnych: - Podziwiam pana za to, że w takie bukiety słów swoje wypowiedzi pan potrafi ubrać, a panów radnych, że tak cierpliwie tego słuchają.

W odpowiedzi burmistrz przyznał, że sposób prowadzenia sprawy nie jest doskonały. Dodał także, że nie może brać odpowiedzialności za ekspertów, którzy zostali powołani przez inwestora.

- Liczyłem na to, że skoro została zwołana sesja, to będzie ściśle merytoryczna, będzie podane w pigułce to, co chciałem usłyszeć. Myślałem, że będzie to maksymalnie godzinka i będę wiedział wszystko na ten temat – dopowiedział jeden z mieszkańców Środy Śląskiej.

A gdzie pytania?

Dyskusja trwała jeszcze godzinę. Jedno z mocniejszych wystąpień należało do ówczesnego zastępcy burmistrza Przemysława Babińskiego. - Ja się bardzo dziwię, bo przedwczoraj mieszkańcy Komornik, wczoraj Juszczyna zadawali tysiące pytań (...). Panowie radni, dziwię się, że po tej kilkunastominutowej prezentacji, którą wczoraj z zażenowaniem oglądał pan dyrektor strefy, pan burmistrz, gdzie wszyscy mieli wątpliwości co do profesjonalizmu tej firmy, nie zadajecie panowie więcej pytań. (...) To, że ja zadaję pytania, to nie znaczy, że jestem wrogiem, ale że mam wątpliwości. (...) Po co jest ta sesja organizowana? Dla panów przede wszystkim. Żebyście panowie poznali aspekty tej inwestycji.

Podkreślił także, że niedorzecznością jest, aby osoba, która tworzyła 1000-stronicowy raport wychodziła zanim odpowie na pytania. - To jest nieprofesjonalne. Przykro mi, że firma tak poważna jak Lufthansa, ma takich reprezentantów - dodał, po czym na sali rozległy się brawa mieszkańców.

Kontrowersyjne oświadczenie

Ostatnim znaczącym punktem sesji było oświadczenie radnych w sprawie planowanej tu inwestycji. Odczytał je Mieczysław Łabatczyk. Czytamy w nim, że "Rada Miejska w Środzie Śląskiej wyraża poparcie dla realizacji dużego projektu inwestycyjnego pn. „Budowa zakładu serwisowania i naprawy silników lotniczych w Środzie Śląskiej na działkach w obrębie ewidencyjnym Święte i Juszczyn” o wartości inwestycji szacowanej na 250 mln Euro i docelowym zatrudnieniu na poziomie 580 pracowników." Pełna treść oświadczenia dostępna jest po linkiem > kliknij tutaj. Na sali zrobił się szum. Radny Wnęk poinformował, że w porządku obrad nie ma żadnych oświadczeń. Mimo to przewodniczący rady Kazimierz Grabowiecki poddał pod głosowanie wniosek Mieczysława Łabatczyka. Mieszkańcy natomiast domagali się zabrania głosu. - Pan udaje, że nas nie widzi - mówił jeden z nich. - Proszę mi nie ubliżać i nie mówić, że ja nikogo nie widzę. Nikt nie podnosił ręki do kiedy nie wywołałem radnego Łabatczyka - tłumaczył się przewodniczący. Ostatecznie odbyło się głosowanie nad przyjęciem stanowiska radnych. Wzięło w nim udział 11 rajców. Cztery osoby nie wzięły udziału w głosowaniu.

Samo głosowanie podsumował Krzysztof Wnęk, który stwierdził, że rada już dawno wyraziła zgodę na nowe inwestycje na terenie strefy - o ile będą spełniały polskie normy i warunki funkcjonowania. - Więc po co tutaj takie głosowanie? Po to, aby pokazać, że jedni są za, a drudzy przeciw? Nikt nie jest przeciw inwestycji, która będzie ekologiczna, będzie spełniać wszelkie kryteria - mówił radny.

- Z mojej strony jest to ukłon w stronę pana burmistrza, że popieramy go, i że pozytywnie wyrażamy się na temat tej inwestycji, w zależności oczywiście od wyników badań środowiskowych - skomentował radny Arkadiusz Hibner.

Na końcu głos zabrał jeszcze raz Marek Ząbek. - Panowie radni, właśnie mieszkańcom pokazaliście swoje stanowisko. Z mocy prawnej, tak naprawdę, do wydania decyzji, budowy tego zakładu wasze głosowanie jest bezprzedmiotowe. To głosowanie nie miało pokazać wpływu panów na tą decyzję. To głosowanie pokazało wierne oddanie jednej osobie. Ja tu w imieniu mieszkańców składam ponad tysiąc podpisów osób przeciwnych. Osób, które panów wybierały. Panowie. Bezprzedmiotowe głosowanie tylko po to, aby pokazać mieszkańcom co? Żaden z panów raportu nie przeczytał myślę, a wiecie, że będzie dobrze - mówił.

Poinformował także, że dzień wcześniej na ręce szefa legnickiej strefy przedłożono zdjęcia zakładu, który działa w sąsiedztwie strefy, a który otrzymał karę za ponadnormatywną emisję zanieczyszczeń do powietrza. Dodał przy czym, że firma ta w momencie uruchamiania także miała spełniać wszelkie normy - bez tego nie otrzymałaby pozwolenia na budowę.

W odpowiedzi radny Hibner poinformował, że radni rozmawiali na temat inwestycji podczas komisji, czy też innych spotkań. Dodał też, że raport wielu z radnych przeczytało.

Na tym sesję zakończono. Tym samym gro pytań ze strony mieszkańców pozostaje póki co bez odpowiedzi. Członkowie stowarzyszenia Ekologiczna Wieś zapowiadają blokadę drogi krajowej 94. Do protestu dojdzie prawdopodobnie w przyszłym tygodniu.

akme

REKLAMA


REKLAMA