POWIAT ŚREDZKI
Echo Średzkie

15 mieszkańców pojechało do zakładu serwisowania silników lotniczych

Zdjęcie ilustracyjne fot.: Lufthansa

W wyjeździe studyjnym do zakładu serwisowania silników lotnicznych N3 w strefie przemysłowej miasta Arnstadt k. Erfurtu w Niemczech wzięło udział 15 mieszkańców powiatu. 

Jednodniowy wyjazd zorganizowany został w związku z konsultacjami społecznymi dotyczącymi planowanej budowy zakładu serwisowania i naprawy silników lotniczych w Środzie Śląskiej w sąsiedztwie fimy BASF. Wzięło w nim udział 15. mieszkańców powiatu średzkiego. Chętnych było znacznie więcej, bo około 70 osób. Jak informują pracownicy urzędu miejskiego bardzo możliwe, że wkrótce zostaną zorganizowane kolejne wyjazdy.

- Wyruszyliśmy w piątek wcześnie rano. Na miejscu przewidziano dla nas ciepły posiłek, a następnie oprowadzono nas po zakładzie. Mogliśmy zadawać dowolną liczbę pytań. Każde poruszone przez mieszkańców zagadnienie było omawiane - relacjonuje Rafał Ratuszniak, pracownik urzędu miejskiego. - Pokazano nam miejsce, gdzie znajdują się wanny procesowe. Są one szczelnie zamknięte. Pracownicy nie mają bezpośredniej styczności z żadnymi chemikaliami, które znajdują się w tych wannach. Wszystko prowadzone jest automatycznie – dodaje.

Pierwszą rzeczą, którą wszyscy zauważyli, to niesamowita czystość i cisza. Poinformowano nas, że wynika to z tego, że pracownicy muszą mocno się skupić na swoich obowiązkach - każda część jest bardzo kosztowna, więc nie mogą sobie pozwolić na najmniejszy błąd. Na terenie zakładu nie odczuwało się także żadnego przykrego zapachu. Wentylacja cały czas działała. W trakcie wizyty otrzymaliśmy szczegółową informację jak wygląda cały proces serwisowania silników - od przywiezienia go do zakładu, przez czyszczenie, sprawdzenie każdej części i przetestowanie. Trwa on około 86 dni - informuje Robert Warzecha, mieszkaniec Środy Śląskiej.

W dalszej części spotkania mieszkańców powiatu zaproszono do sali konferencyjnej. - Udzielano nam kolejnych odpowiedzi, dotyczących między innymi emisji spalin, czy wykorzystania wodoru. Dowiedzieliśmy się wówczas, że będzie to wodór ciekły, natomiast emisja ograniczać się będzie jedynie do CO2 – dodaje Ratuszniak. Informuje także, że wszystkie osoby, które będą pracować w firmie przejdą najpierw półtoraroczne szkolenie, w trakcie którego nauczą się języka angielskiego, prawa lotniczego, czy budowy silnika samolotowego. Opanują także czynności, które będą wykonywać na swoim stanowisku pracy.

Testy przeprowadzono w innym terminie

W treści zaproszenia skierowanego do mieszkańców podkreślano, że termin wyjazdu został tak dobrany, aby jego uczestnicy byli świadkami testu silnika samolotowego. Na miejscu okazało się jednak, że nie będzie takiej możliwości.

- Testy - z konieczności - zostały przeprowadzone wieczorem. Nie można było tego w trakcie naszej wizyty niestety zrobić - komentuje Rafał Ratuszniak, który podkreśla przy tym, że mieszkańcy mieli możliwość wejścia do pomieszczeń, w których takowe są przeprowadzane. - Mogliśmy tam krzyczeć i faktycznie nie było nas słychać. Ściany miały tam grubość 130 cm, wykonane były z betonu. Do tego są tam ściany akustyczne, które dodatkowo wygłuszają hałas – podkreśla pracownik urzędu. Jego słowa potwierdza Robert Warzecha. - Nie widzę zagrożenia hałasem. Pomieszczenia wydają się być bezpieczne i bardzo dobrze wytłumione. Test maksymalnej mocy silnika trwa od 5 do 10 minut. Chodzi o to, aby sprawdzić, czy osiągnie on pełną moc. Gdyby był olbrzymi hałas, to w fabryce obok ludzie nie mieliby możliwości pracy – przekonuje.

Wnioski po wyjeździe

Większość osób, które odwiedziły zakład, wróciły z przeświadczeniem, że nie będzie on stwarzać zagrożenia dla zdrowia i życia. - I że jest tutaj potrzebny – dodaje Rafał Ratuszniak.

- Doszliśmy też do wspólnego wniosku: zabrakło u nas takiego praktyka, z jakim mogliśmy porozmawiać w Niemczech, który spokojnie by wyjaśnił na czym to wszystko polega. Raport przygotowany przez firmę konsultingową reprezentującą inwestora sam w sobie przyniósł więcej szkody, niż pożytku. Zawarte w nim błędy w wyliczeniach, do tego eksperci, którzy nie potrafili odpowiedzieć prostym językiem, a przy tym fachowo, na pytania mieszkańców, przyniosły negatywne skutki - dodaje Robert Warzecha, który zwraca przy tym uwagę, że firma, w której odbyła się wizyta w Niemczech, ma co roku przeprowadzany przez TUV Turyngia audyt.

- Zamierzam zwrócić się do tej organizacji o informację, czy przez ostatnie 10 lat mieli zastrzeżenia co do działalności zakładu. Podobne zapytanie wysłałem już także do organizacji ekologicznych w Szkocji i Walii, na których terenie podobne zakłady działają - dodaje mieszkaniec Środy Śląskiej.

Nie wszystkich wizyta w Niemczech przekonała

Rozczarowania opisywanym przebiegiem wizyty nie kryje Zenon Grudkowski, skarbnik Stowarzyszenia Ekologiczna Wieś z Juszczyna.

- Mieliśmy się przekonać, czy faktycznie podczas prób silnika na hamowni jest głośno i na ile wygłuszenie, które zostało tam zastosowane, się sprawdza. Tak się nie stało. Test został przeprowadzony w innym czasie. W ogóle na terenie zakładu panowała nienaturalna cisza. Nie słychać było praktycznie niczego – mówi. Zwraca także na uwagę na to, że mieszkańcy, którzy udali się do Niemiec, nie mieli wiedzy i narzędzi, którymi mogliby zbadać oddziaływanie tamtego zakładu na środowisko.

- To była wizyta jak każda inna, ustaloną trasą, według przygotowanego wcześniej scenariusza. Nie rozmawialiśmy także z mieszkańcami, którzy mieszkają w pobliżu. Może przy okazji kolejnej wizyty będzie taka możliwość – dodaje członek stowarzyszenia.

Co dalej?

Spora część mieszkańców - nie tylko gminy Środa Śląska, ale i sąsiednich miejscowości - zapowiada swój udział w proteście organizowanym dziś na drodze krajowej 94. W ten sposób sprzeciwiają się oni realizacji tej konkretnej inwestycji w sąsiedztwie Juszczyna.

- Wynika to przede wszystkim z tego, że nie możemy uzyskać pełnej informacji na temat planów tej firmy. Co innego mówią eksperci wynajęci przez inwestora, co innego jest w raporcie, w którym zresztą jest pełno błędów. Do tego burmistrz podpisał rzekomo klauzulę poufności i długo milczał, zamiast opowiedzieć się po stronie mieszkańców – mówi zawiedziony Zenon Grudkowski. - Dużo daje do myślenia także fakt, że firma, która być może będzie właścicielem gruntów o łącznej powierzchni 40 ha, co - przy uwzględnieniu, że omawiana inwestycja ma teoretycznie zająć obszar około 13,4 ha - nasuwa pytanie: co będzie się działo z resztą tych gruntów? Już sam ten fakt sugeruje, że z czasem dojdzie do rozbudowy. To firma rozwojowa, która nie będzie stać w miejscu. Nikt o tym nie mówi. Nie mówi także o tym, dlaczego przenosi się ona z Niemiec do nas. Otóż niebawem zostaną tam wprowadzone znaczęce ograniczenia w emisji CO2 do atmosfery. U nas jeszcze chyba długo tego nie będzie, więc wnioski nasuwają się same – dodaje.

Przedstawiciel stowarzyszenia Ekologiczna Wieś podkreśla na koniec, że w jego opinii zakłady wokółKomornik i Środy Śląskiej już teraz emitują sporo zanieczyszczeń powietrza. - Jeśli dodamy do tego te emisje z planowanej inwestycji, wówczas – mimo że może i sama nie przekracza norm, to łącznie z innymi znacząco zwiększy zatrucie poweitrza pulami i związkami chemicznymi, które wcześniej nie były tu notowane. Dlatego my takiego zakładu nie chcemy, bo za dwadzieścia lat - ze względu  skumulowane przez lata  zatrucie powietrza i gleby oraz wody - ciężko tu będzie żyć – przekonuje.

Protest rozpocznie się po godzinie 14. Polegać będzie na przechodzeniu przez jezdnię w wyznaczonym miejscu tj. przejściu dla pieszych - mowa o skrzyżowaniu ulicy Wiejskiej w Środzie Śląskiej z drogą krajową 94.

akme

REKLAMA