POWIAT ŚREDZKI
Echo Średzkie

Talenty z sąsiedztwa cz. V - Agata Marcinkowska

Agata Marcinkowska w warsztacie fot.: mpr

„Ceramika to najtrudniejsza i najpiękniejsza ze sztuk. Łączy projektowanie, rzemiosło, artyzm. To wszystko okraszone jest ogromem technologii graniczących z alchemią”.

Tą niezwykłą sztuką od kilkunastu lat i z wieloma sukcesami zajmuje się Agata Marcinkowska, mieszkanka Malczyc. Zapraszamy na V część cyklu wywiadów z lokalnymi artystami. 
 
– Pani Agato, przeczytałam o pani takie zdanie „W ceramice zakochałam się od pierwszego dotknięcia i ta miłość trwa już ponad połowę mojego życia”. Kiedy to było? Może w czasach zabaw w piaskownicy, w której np. było więcej gliny niż pasku, bo pamiętam, że i tak się zdarzało (śmiech) 
Aż tak wcześnie to nie (śmiech)… Pamiętam, że mama rysowała mi i siostrze zwierzęta, do dzisiaj mam przed oczami tę krowę i kozę. Powiedziałam jej wtedy,  że chciałabym umieć tak rysować jak ona, a dzisiaj rysuję... lepiej (śmiech). 
Tak świadomie to było to już w szkole plastycznej na zajęciach z ceramiki. To była trzecia klasa gimnazjum plastycznego i rok, w którym mieliśmy semestr jubilerstwa i semestr ceramiki. Właśnie po to, żeby sprawdzić co nam bardziej odpowiada. Jubilerstwo miałam jako pierwsze, a mój tata jest jubilerem i pewnie miał nadzieję, że wybiorę jubilerstwo. Siostra już się uczyła na tym kierunku, ale nie była zbyt „zaangażowana”. Ja każdą chwilę spędzałam w zakładzie taty realizując zadanie i nie tylko. Wiedziałam jednak, że w szkole nie nauczą mnie tego zawodu i jeśli się uczyć to tylko od taty. Wiedzieli to też nauczyciele i w związku z tym nie wtrącali się do mojej pracy na warsztatach.
Potem przyszedł semestr z ceramiką i… zaparło mi dech. Dosłownie! Kiedy poznałam materiał, jego możliwości, technologię i wyzwania jakie stawia, mnogość możliwości: odlewanie, lepienie z ręki, toczenie na kole garncarskim, różnorodność materiałów: porcelana, kamionka, gliny rzeźbiarskie, garncarskie, białe, czerwone, barwione... mogę wymieniać tak bez końca (śmiech)… wtedy poczułam że tu nie można się nudzić i że chcę być w tym najlepsza, tak jak mój tata w jubilerstwie. 
 
–  Co jeszcze interesowało małą Agatkę? 
Pochodzę z rodziny artystów rzemieślników. Rodzice mieli pracownię jubilerską i oboje ukończyli liceum plastyczne, tak samo brat taty - również jubiler - i moja siostra. Dziadek i pradziadek byli z kolei stolarzami. Kreatywność mam więc we krwi… a interesowało mnie wszystko. Chodziłam na lekcje tańca, ale ponieważ myliłam lewą nogę z prawą i dodawałam kroki, bo te klasyczne wydawały mi się nudne, zostałam z nich „usunięta”. Śpiewałam również w chórze. Do dzisiaj kocham śpiewać, ale tańczyć „2 na 1” nie umiem i mam tylko dwie osoby, z którymi wychodzi mi taniec w parze. To mój tata i mój mąż. 
 
– Jak i kiedy została podjęta decyzja, aby kształcić się w kierunku artystycznym?
Nie do końca była to moja decyzja. Rodzice niejako zmusili mnie do pójścia do gimnazjum o profilu artystycznym przy liceum plastycznym z obawy, że nabór na poziomie liceum nie będzie organizowany. Miałam 12 lat i wybór albo iść do gimnazjum niedaleko mojej babci, za którą średnio przepadam, albo do „plastyka”. Wybrałam to drugie… a później nie było już innej drogi. Może to talent, może determinacja, a może przeznaczenie?
 
– Czy glina, a może powinnam mówić ceramika, to trudny surowiec? 
Glina jako taka nie jest trudna, jest plastyczna i wytrzymała. Jeśli jednak chce się z niej zrobić ceramikę, a więc wypalić i nadać funkcję, staje się bardzo trudna. Choć na pierwszy rzut oka tego nie widać. Jest jednak tak wiele zmiennych wpływających na ostateczny efekt,  i to na każdym etapie produkcji, że ich opanowanie zajmuje lata. Ceramika to najtrudniejsza i najpiękniejsza ze sztuk. Łączy w sobie projektowanie, rzemiosło, artyzm. To wszystko okraszone jest ogromem technologii, która graniczy z alchemią. 
 
– Alchemia brzmi pięknie… Podchodząc do koła garncarskiego już pani wie co powstanie? 
Zawsze. Koło to moja pasja, ale też zawód. Jestem garncarzem i podchodzę do toczenia bardzo poważnie. Uwielbiam toczyć i tworzyć nowe kształty, naczynia. Żeby coś zrobić nie trzeba mi wiele. Wystarczy ogólna wizja lub wymiary. Jeśli chcę zrobić miskę o określonej pojemności, przeliczam wymiary i mając średnicę oraz wysokość  po prostu ją robię.
 
– Jak powstaje tak piękna biżuteria?
Moja biżuteria jest wyciskana w formach gipsowych, a więc negatywowych. Zdradzę, że nikt tak w Polsce nie robi. Ceramicy wycinają swoja biżuterię z plastra gliny, w dodatku z ogólnie dostępnych na całym świecie wzorów. 
Kolor mojej biżuterii nadawany jest przez barwienie pigmentami porcelany w masie. Przeświecalna porcelana daje niepowtarzalny efekt, a dla jego podkreślenia koraliki są ręcznie malowane złotem i platyną.  
 
– Pani naczynia i biżuteria są subtelne, zmysłowe i niepowtarzane. Czy myśli pani, że przyjdą lepsze czasy dla tak unikatowych produktów? 
Zdaje się, że właśnie nadchodzą. Może nie pod względem ekonomicznym, bo tutaj może być problem, ale świadomość społeczeństwa rośnie i teraz bardziej niż kiedykolwiek doceniamy pracę ludzkich rąk oraz to co regionalne, „nasze”. Czasy masowej „chińszczyzny” dobiegają końca i to już widać.
Ja mam swój sklep internetowy, jeżdżę na targi, mam swoje produkty w sklepach w Warszawie, Krakowie i oczywiście we Wrocławiu. Na tę chwilę nie można jeszcze zajrzeć do mojej pracowni, ale trwa przebudowa i mam nadzieje, że przed końcem roku będę mogła zaprosić na jej otwarcie. 
 
– Jestem bardzo ciekawa czy zna się pani z Dajaną Czymbor, również z  Malczyc, która tworzy niepowtarzalne rzeczy ze szkła albo Małgorzatą Bogucką ze Środy Śląskiej, malarką, którą właśnie odkrywa ceramikę. Pytam, bo takim osobom jak Wy bardzo mocno kibicuję… 
Nie pochodzę z Malczyc, mieszkam tutaj od 2016 roku. Poznałam je przy okazji wystawy, o której informację otrzymałam notabene od pani. Cieszę się, że jest tak dużo zdolnych osób  w naszej okolicy i może kiedyś nasze artystyczne drogi przetną się. 
 
– To jakie ma pani plany na najbliższy czas?
Na razie remont pracowni. We wrześniu miałam jechać na mistrzostwa w toczeniu na kole garncarskim do Włoch i oczywiście zdobyć to najwyższe wyróżnienie (śmiech), ale prawdopodobnie nie odbędą się. Większość imprez w Polsce też przesunięto na inny termin. Wobec tego postawię teraz na budowanie marki niż własnego prestiżu, chociaż jedno wspiera drugie.
Zaangażowałam się również w działalność LGD Krainy Łęgów Odrzańskich i razem będziemy realizować ambitny projekt dla rękodzielników. 
 
– Pani Agato, trzymam kciuki za plany i życzę wielu sukcesów. Zawodowych i rodzicielskich, bo wiem, że od 1,5 roku realizuje pani szczególny projekt (śmiech)...
Tak, łączenie rodzicielstwa z pracą zawodową nie jest łatwe (śmiech). Dobrze że mam pracownię pod domem, a moje dziecko jest „wyrozumiałe”. Żeby połączyć te dwie rzeczy zmieniłam cały rozkład dnia i z nocnego marka stałam się rannym ptaszkiem, ale jestem teraz bardziej wydajna niż kiedykolwiek. Wiem, że żadnej chwili nie mogę zmarnować, bo nie wróci, a w kolejnej mam już coś innego do zrobienia. 
 

eska

REKLAMA