POWIAT ŚREDZKI
Echo Średzkie

Są takie miejsca, w które dociera tylko Paczka

SZLACHETNA PACZKA fot.: SZLACHETNA PACZKA

To miejsca ciemne, ciasne i pozornie martwe… Pozornie, bo w rzeczywistości skrywają niezwykłą historię, jakże daleką od tych filmowych czy książkowych. To miejsca, gdzie życie pisze scenariusz, nie zawsze ten dobry. Są zazwyczaj samotne, schorowane i wyposażone w wiele ciężkich walizek bagażu życiowego. Jest go tak dużo, że wydaje się tarasować wejście. Prawda jest jednak taka, że wystarczy odrobina chęci, by się przez te walizki przecisnąć i odjąć z nich trochę ciężaru.

Chłodne, listopadowe popołudnie, zaczyna się ściemniać, a my – dwaj wolontariusze mamy godzinę przerwy pomiędzy odwiedzinami u rodzin. W naszej wewnętrznej ’’bazie’’ brakuje adresów, trzeba więc ten czas możliwie jak najlepiej zagospodarować. Pada propozycja: „Może rozglądniemy się w okolicy?”. I ruszyliśmy, rozglądając się uważnie zauważyliśmy  zniszczony dom, w którym nie paliło się żadne światło, a adres był napisany farbą na murze. Podeszliśmy do drzwi, a przez szczelnie zasłonięte okno zauważyliśmy małą zapaloną lampkę. Pukamy, pukamy i nic. Trochę zrezygnowani idziemy dalej, napotykamy starszą Panią i śmiało pytamy, czy zna kogoś, komu można pomóc. Ku naszemu zdumieniu prowadzi nas ona do tego samego domu, który chcieliśmy odwiedzić. Otwiera bez pukania drzwi. Wchodzimy do środka, a małej kuchni na wersalce dostrzegamy schowaną, chudą postać. To Pani Janina. Cierpi od wielu lat na chorobę Parkinsona, mieszka sama, bez ciepłej wody, gazu, bo nie dała rady opłacać. Nie mamy wątpliwości – tu potrzebna jest nasza pomoc. Drugi pokój stoi pusty, bo nie ma go jak ogrzać, łazienki w domu też nie ma. Pani Jasia bardzo rzadko opuszcza swój pokój - nie ma siły się już poruszać. Jedyną pomocą jest dla niej córka i uprzejma sąsiadka. Większość czasu i tak spędza sama. Przy pomocy rodziny uzupełniamy ankietę, bo Pani Janina niedosłyszy. Okazuje się, że prawie wszystko wydaje na lekarstwa, że na niewiele może sobie pozwolić. Największe marzenie? Czajnik elektryczny i „krzesło toaletowe”, bo załatwianie się do wiadra jest uciążliwe. Przyda się też żywność, bo brakuje praktycznie wszystkiego. Nieco zszokowana ilością pytań Pani Jasia dodaje „Dla mnie już pomocy nie trzeba, ale wezmę co będzie”. Nikt wcześniej nie przyszedł tutaj z pomocą, jesteśmy pierwsi, Paczka jest pierwsza. Szczęśliwi z takiego zbiegu okoliczności, ale też poruszeni losem starszej kobiety wychodzimy zmierzając powoli w kierunku kolejnego miejsca spotkań…

Ale po drodze… walący się dom, zardzewiałe ogrodzenie, nieuporządkowane podwórko i znowu to malutkie światełko. Mocując się nieco z zawiązaną drutem furtką i lekką obawą czy nie napadnie nas jakiś podwórkowy czworonóg pukamy do drzwi. Otwiera starsza, kulejąca kobieta, trochę nieufnie wynurza się zza drzwi. Opowiadamy, że jesteśmy z wolontariatu, że chcemy porozmawiać, może będziemy mogli pomóc. Kobieta odwraca się i zakrywa dłońmi twarz „Do mnie nikt nigdy z pomocą nie przyszedł” - mówi. Czujemy się jeszcze bardziej zachęceni i próbujemy nawiązać rozmowę, ale padają słowa „Ja nie mam się czym odwdzięczyć, więc nie mogę przyjąć pomocy”. Próbujemy wyjaśnić, że nic nie chcemy w zamian. Nieco zachęcona kobieta opowiada, że ona kiedyś też pomagała, że lepiej jakbyśmy jakiejś rodzinie z dziećmi pomogli, bo ona już stara jest, schorowana. Po wielu pertraktacjach umawiamy się na spotkanie za kilka dni. Zgodnie z obietnicą wracamy, wchodzimy do środka, do malutkiej kuchni. Stary dom sprawia wrażenie nieremontowanego od kilkudziesięciu lat, na ścianach grzyb, odpadająca farba, na podłodze prowizoryczna posadzka.  Jest bardzo zimno. Pani Basia opowiada nam, że dzieci już z nią nie mieszkają, że nie mają jak pomóc, a mąż młodo zmarł. Rentę ma niewielką, a z domu nie wychodzi, bo kilka razy upadła i nie mogła się podnieść. Nie ma jak złożyć podania o zasiłek, zresztą nawet nie wie jak. Zapytana o koszty utrzymania domu mówi, że energię opłaca z góry, zdarza się, że pod koniec miesiąca prądu nie ma. Lodówki nie używa, bo za dużo kosztuje. Pomimo panujących od wielu dni niskich temperatur jeszcze ani razu nie włączyła ogrzewania, nie wie na ile węgla będzie ją stać. Kiedy cała ankieta jest już wypełniona i pada pytanie o marzenia, Pani Basia odpowiada „Nas w domu było ośmioro, jak było jedzenie to nikt o niczym więcej nie marzył. Ja nigdy o niczym nie marzyłam”
 

Katarzyna Fajbusiewicz

REKLAMA