W trakcie trwania pikiety mieszkańców zorganizowanej w Środzie Śląskiej mieliśmy okazję na krótką rozowę z burmistrzem i radnym na tematy pośrednio związane z inwestycją.
W rozmowie z dziennikarzami burmistrz w odpowiedzi na pytania techniczne, czy to, dlaczego przez rok czasu milczał w sprawie planów budow tego typu zakładu na terenie gminy zasłaniał się podpisaną przez niego klauzulą poufności. Mimo to poruszyliśmy kilka powiązanych ze sprawą tematów.
EM24.pl: Wniosek firmy, dotyczący wydania decyzji środowiskowej wpłynął do urzędu 25 września. Na stronie BIP został jednak opublikowany dopiero miesiąc później. Dlaczego?
Adam Ruciński: Ustalaliśmy strony, mieliśmy konsultacje wewnętrzne a propo ustalania stron i dlatego trwało to około trzech tygodni.
EM24.pl: A nie można było tego zrobić wcześniej, aby mieszkańcy mieli więcej czasu na zapoznanie się z dokumentacją i więcej czasu na zgłaszanie uwag?
Adam Ruciński: Ja zaprzeczam jakimkolwiek pogłoskom, że ja za chwilę wydam decyzję. Nie. Nie wydam żadnej decyzji dopóki proces konsultacji, analizy, proces weryfikacji, opiniowania nie będzie zakończony. To potrwa zapewne jeszcze kilka tygodni. Jeszcze jest naprawdę bardzo dużo czasu, żeby te swoje wagi, pytania, zastrzeżenia, sugestie zgłaszać. Podczas spotkania w Juszczynie to wszystko zostało tak przedstawione, jakoby decyzja miała zapaść już 17 listopada. Zaprzeczam temu. Powiem więcej. Nawet jestem skłonny wydłużyć o kolejne tygodnie okres na składanie pytań, zastrzeżeń i uwag, bo widzę, że jest taka potrzeba i tak będę reagował.
EM24.pl: Patrząc przez pryzmat tego, co dzieje się za oknem (trwała wówczas pikieta przed urzędem miejskim), gmina rozważa powołanie, zatrudnienie niezależnych od inwestora ekspertów, aby ci przygotowali rzetelną analizę raportu, który został dołączony do wniosku? A jeśli tak, to kiedy można spodziewać się pierwszych ruchów w tej sprawie?
Adam Ruciński: Oczywiście, że tak. W ciagu najbliższych dwóch tygodni. Będziemy zatrudniać ekspertów wedle potrzeb danych zagadnień, czy to od hałasu, czy od emisji, czy zagrożenia potencjalnymi wybuchami. Będą eksperci i to mamy uzgodnione.
EM24.pl: Ludzie się boją planowanej inwestycji i tego, jakie mogą być jej efekty. Mówią o tym otwarcie, choćby dziś pod budynkiem urzędu miejskiego. Dlaczego w ogóle doszło do takiej sytuacji?
Adam Ruciński: To wynika z braku jawnej informacji, a dokładniej to wynika z dezinformowania. Określone, anonimowe osoby - nie wiem kto dokładnie - w sposób systemowy i o dużej skali dezinformują mieszkańców gminy. Pojawiają się ulotki w Juszczynie, Komornikach, Szczepanowie, ale i w Środzie Śląskiej, to widać, że jest zorganizowana forma. Z jednej strony dezinformowania, z drugiej rozpowszechniania w maksymalnej skali tego rodzaju informacji wyrwanych z kontekstu lub nieprawdziwych. Weźmy chociaż liczbę pojazdów, która jest na ulotce wskazana. Mowa o dwóch tysiącach aut dziennie. Z dokumentacji wynika, że będzie to siedem samochodów cieżarowych w ciągu jednego dnia i dwieście samochodów pracowników jednej zmian - o ile wszyscy przyjadą swoimi autami do pracy. Zmian będzie trzy. Więc skąd wyssane z palca ilości dwóch tysięcy aut wygenerowanych w związku z inwestycją. To po prostu bzdura.
EM24.pl: Mówił Pan o klauzuli poufności, tymczasem jeden z radnych, dokładnie Jerzy Fink, podczas spotkania w Juszczynie dał do zrozumienia, że on wie o wiele więcej na temat planowanej inwestycji, aniżeli każdy inny członek rady. Jak to możliwe? Poza tym, skoro wiedział wcześniej, dlaczego nie podzielił się tą informacją z mieszkańcami?
Adam Ruciński: On to mówił na własną odpowiedzialność i ja za to nie biorę odpowiedzialności. Nie brał udziału w rozmowach, w których ja brałem udział. Nie przekazywałem mu też żadnych informacji. Ale akurat w tym przypadku różnica polega na tym, że radny Fink jest stroną w postępowaniu. Jego działka graniczy z działką znjadującą się w obrębie zainteresowania potencjlanego inwestora i dlatego został poifnormowany o wszczęściu postępowania i miał dostęp wcześniej do tych dokumentów. Wcześniej, tzn. w październiku, tuż przed spotkaniem w Juszczynie.
EM24.pl: Kolejne pytanie tyczy się pana zastępcy. Nie jest tajemnicą, że jest on przeciwny inwestycji. Mamy zatem rozłam. Czy został odsunięty od sprawy?
Adam Ruciński: Nie został odsunięty, sam się odsunął, bo powiedział, że nie będzie żadnych dokumentów podpisywał z tą inwestycją związanych. Ale ja też to odczytuję jako pewien konflikt interesów, bo jeśli mieszka się w Juszczynie, miejscowości, która jest najbliżej tej całej podstrefy przemysłowej, to rzeczywiście jakaś forma konfliktu interesów jest. Sam się jednak wyłączył odmawiając podpisywania jakichkolwiek dokumentów. To jest jego zdanie indywidualne. Trudno jest jednak oddzielić osobę indywidualną od osoby publicznej.
EM24.pl: Czy pan chciałby dziś zamieszczkać w Juszczynie, oczywiście mając na uwadze planowaną nieopodal inwestycję?
Adam Ruciński: Oczywiście, jeśli wyniki badań będą pozytywne. Inaczej. Jeśli nie będzie ok, wówczas nie będzie po prostu tej inwestycji, bo nikt nie wyda decyzji pozytywnych w sytuacji jeżeli parametry oddziaływania będą przekraczały normy. Nawet organy tego nie zopiniują. Kluczową rolę pełni Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. I to nie jest tylko opinia. To bardzo ważna ocena specjalistów od ochrony środowiska. Tu naprawdę nikt nie wpuściłby czegoś na ten czy inny teren, gdyby coś byłoby nie tak.
EM24.pl: Radni złożyli wniosek o zwołanie specjalnej sesji poświęconej inwestycji. Kiedy się ona odbędzie?
Adam Ruciński: 17 listopada o godzinie 10. w sali konferencyjnej urzędu. Jest przewidziany jeden punkt, w trakcie którego zostaną omówione tematy związane z planowaną tu inwestycją. Przewodniczący - w porozumieniu ze mną - zaprosił przedstawicieli strefy ekonomicznej, starostę, komendanta straży, dyrektora sanepidu oraz przedstawiciela inwestora.
EM24.pl: Czy chciałby Pan coś dodać?
Adam Ruciński:Szanowni Państwo, jeżeli my sobie wyrobimy negatywną markę, to podejrzewam, że nikt potem nie będzie skory przy takich szansach, aby z nami rozmawiać. Aktualnie czekamy na spotkania informacyjne, które odbędą się w Juszczynie, Świętem i w Komornikach. Pod drugie czekamy na ekspertów, których my powołamy. Czekamy na opinię RDOŚ, po czwarte czekamy na mieszkańców, którzy chcieliby pojechać do bardzo podobnego zakładu na terenie Niemiec Wschodnich. Pojadą, zobaczą, dotkną i przekonają się jak to wygląda w rzeczywistości. To nie jest na odludziu. Nie jest na terenach wojskowych. Tam zabudowania są bardzo blisko tego zakładu. Wyjazdy organizuje inwestor. Rozpoczną się prawdopodobnie 18 listopada. Byłem tam osobiście. Było także dwóch radnych. Wchodziłem w miejsca, w które mogłem wejść. Widziałem silniki, które były naprawiane, malowane itd. Widziałem na końcu komorę testową, czy systemy wygłuszeń. Mieszkańcy powinni pojechać i na własne oczy przekonać się co to jest.
EM24.pl: Dziękuję za rozmowę.
--------------
Tuż po zakończonej rozmowie z burmistrzem Środy Śląskiej zamieniliśmy dosłownie kilka zdań z radnym rady miejskiej Jerzym Finkiem. Jego wejściu do urzędu miejskiego towarzyszył krzyk protestujących przed budynkiem mieszkańców: Radny, bezradny Fink! Ucieka przed swoimi wyborcami.
- To było zaproszenie do wzięcia udziału w pikiecie, ale ja w niej nie będę uczestniczył - poinformował nas radny.
Podczas spotkania w Juszczynie, do którego doszło 3 listopada, Jerzy Fink przekonywał, że inwestycja jest bezpieczne. Dziś podtrzymuje swoje zdanie: - Tak, jest bezpieczna. Śmiem twierdzić, że dzisiejsze firmy inwestują w takie technologie, w takie przedsięwzięcia muszą spełniać warunki, które narzuca Unia Europejska. Wczoraj akurat byłem w takim zakładzie, gdzie za płotem pasło się bydło, rośnie zboże, trawa, pracownicy pracują. Nic nie słychać. Chyba głośniejszy wywiad jest z panią - dodał. Przekonywał także, że na tej inwestycji korzystają młodzi ludzie, którzy są tam szkoleni, a potem znajdują pracę.
Skomentował także głosy mieszkańców zarzucających mu, że jest za tą inwestycją, ponieważ powstanie ona na jego działce. - Żadnych działek nie sprzedaję. Zresztą nie mam tam żadnych działek. Jeśli ktokolwiek wyjdzie mi z tym tematem, to spotkamy się w sądzie. Są to działki Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, która kupiła to dwa lata temu, bodajże od Agencji Właśności Rolnej. Powtarzam jeszcze raz: jeśli ktokolwiek będzie używał tego argumentu, że ja mam tam interes, bo sprzedaję działki, to idę od razu z tą osobą do sądu. Już wystarczy tego naciągania, straszenia ludzi. Nie mam żadnego interesu ekonomicznego w tym przedsięwzięciu - podkreślił na koniec Jerzy Fink.
akme
REKLAMA
REKLAMA