POWIAT ŚREDZKI
Echo Średzkie

"Niesłychanie dobry człowiek". Tak średzianie wspominają zmarłego Grzegorza Borowskiego

Dr Grzegorz Borowski fot.: echo

Informacja o śmierci dra Grzegorza Borowskiego, który tak wiele wniósł do naszej lokalnej społeczności, była dla nas wielkim ciosem.

Odszedł człowiek, który tak wiele wniósł w historię, kulturę i sztukę w Mieście Skarbów. Człowiek, który jak nikt potrafił z wielką pasją mówić o archeologii i historii naszego miasta. Jednak zapamiętamy go nie tylko przez pryzmat jego pracy i pełnienia przez niemal 20 lat funkcji dyrektora Muzeum Regionalnego w Środzie Śląskiej. Grzegorz Borowski był po prostu i aż dobrym człowiekiem, niezwykle pogodnym i pomocnym.

Przez ostatnie lata jako redakcja z ogromną przyjemnością mogliśmy z nim współpracować. Zaowocowało to m.in. artykułami o zamkach i pałacach z naszego regionu w ramach cyklu "Poznajemy Powiat Średzki". Dzięki Grzegorzowi mogliśmy za pośrednictwem naszego portalu i gazety informować mieszkańców o nowych odkryciach, planach, inwestycjach.

Takim go zapamiętamy. My i jego współpracownicy, przyjaciele, mieszkańcy powiatu średzkiego...

Andrzej Bielski, sekretarz gminy Udanin. - O Grzesiu napisałem już na profilu społecznościowym - niesłychanie dobry CZŁOWIEK. Zabrakłoby zapewne miejsce w artykule na wszystkie przymiotniki, kompletnie obrazujące jego wyjątkowość. Serdeczny, rodzinny, życzliwy, empatyczny, skromny to tylko mała ich część. Miał wiele pasji, o których było powszechnie wiadomo, ale o miłości do muzyki, nauce gry na fortepianie oraz perkusji w dojrzałym już wieku, niewielu wiedziało. Nawet podczas pobytu w szpitalu wysłałem mu nuty Beethovena do „rozkminienia”. W tym roku planowaliśmy uroczyste wykonanie Kancjonału Średzkiego, o którego istnieniu w zapisie nutowym Grześ dowiedział się niedawno…

Jako człowiek bardzo towarzyski lubił spotkania, które często zaczynały się od słuchania muzyki, dyskutowania o niej, a kończyły wspólnym śpiewem - przy akompaniamencie instrumentów (nawet perkusji!) i tańcami. Było głośno i radośnie! Ulubionym utworem Grzesia, wykonywanym przez Średzką Orkiestrę Dętą, była Copacabana, którą mu zawsze dedykowaliśmy, podczas naszych występów. Zadedykujemy ją znowu, podczas niedzielnego Festiwalu Orkiestr Dętych w średzkim rynku… O tym i innych szczególnie ekscytujących go utworach mawiał często „łeb urywa”. Ten radosny utwór już zawsze będzie mi się kojarzył z pogodnym i uśmiechniętym Grzesiem...

Sebastian Burdzy, wicestarosta powiatu średzkiego. - Wspominam go jako wyjątkowego i kulturalnego człowieka z niesamowitą wiedzą na temat historii Środy Śląskiej i powiatu średzkiego. Poza tym, jako dyrektor naszej jednostki - Muzeum Regionalnego, dał poznać się jako wyjątkowo kompetentny pracownik, który był przyjazny dla współpracowników i zawsze serdeczny dla ludzi odwiedzających nasze muzeum.

Marcin Brzeziński, kierownik Wydziału Rozwoju Funduszy Zewnętrznych i Promocji Powiatu. - Z Grzegorzem miałem przyjemność współpracować kilkanaście lat. Pomimo służbowych relacji był bardziej przyjacielem aniżeli współpracownikiem. Zawsze łagodził konflikty, nigdy nikogo nie obwiniał za jakiekolwiek problemy i nigdy nie obgadywał. Był bardzo ciepłym człowiekiem. Zarażał ludzi swoją pasją i pozytywną energią . Jego odejście jest wielką stratą dla ziemi średzkiej i wszystkich osób, które miały przyjemność go poznać i z nim współpracować.

Adam Ruciński, burmistrz gminy Środa Śląska. - Grzegorza poznałem na początku mojej pracy zawodowej w starostwie, 20 lat temu. Wyróżniała go ogromna wiedza historyczna, aktywność na wielu polach, a przy tym stoicki spokój i wysoka kultura osobista. Potrafił zainspirować oraz przekonać do wielu pomysłów i projektów, w które się angażował. Robił to z zamiłowania – jako Dyrektor Muzeum Regionalnego, archeolog, historyk. To był prawdziwy znawca i miłośnik Ziemi Średzkiej. Lider z autorytetem, opartym na wiedzy i pasji.

Lubiłem z nim rozmawiać, to zawsze była wielka przyjemność, tudzież wyzwanie intelektualne. Bardzo otwarty człowiek, pogodny, nastawiony konsyliacyjnie. Nawet jak pojawiały się jakieś problemy, prowadził dialog i zawsze szukał zgody. Łączył, a nie dzielił. Z każdym potrafił współpracować. Z wielkim szacunkiem wyrażał się o swojej żonie Terezce i jej wyjątkowej roli w jego życiu. Takim go zapamiętam. Niezwykle dobry człowiek, bardzo wartościowy dla lokalnej społeczności, który chciał i mógł jeszcze bardzo wiele zrobić dla naszego miasta, powiatu, całej Ziemi Średzkiej. Niestety nie zdążył… ale zostawił po sobie bardzo wiele. W imieniu społeczności Miasta i Gminy Środa Śląska oraz swoim własnym jako mieszkaniec naszego miasta bardzo Mu za to DZIĘKUJĘ.

Małgorzata Bogucka, asystentka muzealna, autorka Pracowni "Na piętrze". - Siedzę wysoko na rusztowaniu, przy ścianie, na której malowany jest mural. Spoglądam na miasto oświetlone porannym słońcem, wilgotne i parujące po nocnym deszczu. Myślę o tym, że Grzegorz na pewno też na nie spogląda, lecz ja, my nie zobaczymy już, jak dyrektor naszego muzeum chodzi jego ulicami.

Pochodził z Wrocławia, lecz odkąd wraz z żoną Terezą i dwiema córkami Violą i Olivką zamieszkał w Środzie, to miasto stało się jego pasją. Jako archeolog był wnikliwym badaczem początków i wczesnych dziejów tego miasta.

Chodził, stawiając długie kroki i zawsze patrząc przed siebie. Widział przyszłość, określał plany wystaw i zdarzeń muzealnych z kilkuletnim wyprzedzeniem. Wchodził do pokoju działu naukowo-oświatowego i mówił: "Mam taki szalony pomysł...". "Szalonych" pomysłów miał wiele, którymi jak mówił, jego głowa zaczęła się wypełniać właśnie odkąd zamieszkał w Środzie Śląskiej. Bywało, że po spotkaniu w mojej pracowni "Na piętrze", ostatni wychodził właśnie Grzegorz. Lecz zanim wychodził, rozmawialiśmy o tym, co można zrobić, jakie fantazje zrealizować dla miasta, dla ludzi, a wszystko to wyrażone z wypiekami na mojej twarzy i głosem Grzegorza, który stał się morowy a głoski wydłużone. Kiedy się do czegoś "zapalił" zaczynał mówić w specyficzny sposób.

Miał wielki apetyt na życie: nieskomplikowane, ale wypełnione po brzegi. W ostatnich latach uczył się muzyki - gry na instrumentach klawiszowych, a nawet na perkusji. Uczył się kolejnego języka - niemieckiego, specjalnie po to, by udostępnić nowemu odbiorcy legendy średzkie. Zdarzyło się nawet, że wziął udział w rodzinnych warsztatach ceramicznych, podczas których zrobił niewielki talerzyk i ozdobił go rysunkiem w mokrej jeszcze glinie. Rysunek przedstawia dom narysowany w prosty, oszczędny sposób. Przy domu zaś wiszące na sznurze pranie. Po wypaleniu i szkliwieniu talerzyk wyszedł bardzo ładnie - gładka powierzchnia i prosta, oszczędna kreska, bardzo czytelna. A temat - najpiękniejszy - dom.

Maluję mural tematem i stylistyką nawiązujący do średniowiecza i nie mogę nie myśleć o Grzegorzu. Chciałam mu mms-em wysłać do szpitala parę zdjęć, żeby był na bieżąco, bo interesował się wszystkim, co miało wpływ na wizerunek miasta. Nie zdążyłam.

echo

REKLAMA